14 marca 2015 (sobota) 15⁰⁰

fot. Grzegorz Kostka

Spotkanie lokalnych rywali, inaugurujące rundę wiosenną w Jarosławiu, było pełne debiutów. Gospodarzy po raz pierwszy w roli grającego trenera poprowadził Piotr Cisek, zaś w ekipie z Przeworska zagrali pozyskani w zimie Ukraińcy: Wołodymir Chorolski, Walentin Susłow i Igor Jacenkiw.

Sam mecz trzymał w napięciu, choć piłkarskiego piękna było w nim niewiele. Oba zespoły zostawiły na ciężki boisku sporo zdrowia, a znacznie bliżsi rozstrzygnięcia spotkania na swoją korzyść byli gospodarze. W 7. minucie zdobyli oni nawet gola, ale arbiter go nie uznał - po celnej główce Mateusza Jurczaka asystent sędziego podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną.

Nie podłamało to jarosławian, którzy jeszcze trzykrotnie w pierwszej połowie wywiedli w pole bardzo solidnie prezentującą się defensywę Orła, mądrze dyrygowaną przez przesuniętego z ataku Tomasza Walata. W 18. minucie po dośrodkowaniu Soczka ponownie z bliska główkował Jurczak, ale fantastycznym refleksem popisał się Daniel Furtak. Bramkarz Orła wygrał również pojedynek sam na sam z Soczkiem (22. min) oraz uratował swój zespół w pojedynku oko w oko z Bańką (27. min), którego kapitalnym podaniem za plecy obrońców obsłużył Sebastian Pawlak.

Goście dopiero pod koniec pierwszej odsłony zagrozili bramce Ciska, ale ani uderzenie Kołodzieja z wolnego (29. min), ani strzał z ostrego kąta Buczka (39. min) nie sprawiły doświadczonemu golkiperowi większych problemów. W drugiej połowie jarosławianie spuścili nieco z tonu, a coraz śmielej zaczęli sobie poczynać przyjezdni. W 67. minucie omal nie wykorzystali oni nieporozumienia w szeregach obronnych gospodarzy, lecz strzał Piątka z najbliższej odległości skutecznie obronił Cisek.

Chwilę później niebezpiecznie zrobiło się po drugiej stronie boiska, gdzie na uderzenie z dystansu zdecydował się Bańka, lecz piłka po rykoszecie od nóg obrońców minęła cel w znacznej odległości. Rozstrzygającym trafieniem zapachniało również w końcówce. Najpierw w 89. minucie po prostopadłym podaniu Doriana Buczka - w pole karne jarosławian wpadł rezerwowy Dawid Czyrny, ale zdecydowana reakcja Ciska uniemożliwiła mu wykończenie akcji. Z kolei czujność Furtaka ponownie przetestował Bańka, lecz bramkarz Orła skutecznie wybił zmierzającą pod poprzeczkę piłkę.

---

21 marca 2015 (sobota) 13⁰⁰

Wynik spotkania w pełni odzwierciedla przebieg boiskowych wydarzeń. JKS zaprezentował się w Rzeszowie fatalnie, rozgrywając bodaj najgorszy mecz od kilku lat.

Początek nie zapowiadał aż tak wysokiej porażki. Goście nie murowali dostępu do swojej bramki, a w 7. minucie czujność bramkarza Stali, Miłosza Lewandowskiego, sprawdził Mateusz Jurczak. Nieszczęście jarosławian rozpoczęło się w 35. minucie, gdy Żebrakowski trafił piłką w rękę Tomasza Cienkiego, a jedenastkę skutecznie wykończył Piotr Murawski. Kilka chwil później ten sam zawodnik strzałem z dystansu opieczętował słupek jarosławskiej bramki, zaś w 43. minucie mocnym uderzeniem z narożnika pola karnego po raz drugi pokonał Piotra Ciska. Murawski jeszcze przed przerwą mógł skompletować hat-tricka, ale nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za rękę Saramaka.

Po przerwie warunki wciąż dyktowali gospodarze. W 52. minucie bliski swojego piętnastego gola w sezonie był Piotr Prędota, który z kilku metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund później do siatki trafił za to Kacper Drelich, dobijając obroniony przez Ciska strzał Murawskiego. Wreszcie w 57. minucie na listę strzelców wpisał się także Prędota, pakując piłkę do bramki głową po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Jarosławska defensywa nie popisała się także w 73. minucie, gdy po kolejnym kornerze futbolówka przeszła przez całe pole karne i wylądowała pod nogami niepilnowanego Romana Mykytyna, który z bliska dopełnił formalności.

---

28 marca 2015 (sobota) 15⁰⁰

fot. Paweł Kułak (www.orleta-spomlek.pl)
fot. Paweł Kułak, www.orleta-spomlek.pl

Coś niedobrego zaczyna się dziać z piłkarzami JKS, którzy w trzecim kolejnym meczu nie zdobyli bramki. Od początku sobotniego spotkania zaznaczyła się lekka przewaga Orląt, ale ze stwarzaniem groźniejszych sytuacji mieli oni podobne problemy, co gospodarze. Jedyne zagrożenie w pierwszej odsłonie stwarzały stałe fragmenty gry. W 17. minucie z rzutu wolnego tuż obok słupka przymierzył Patryk Szymala, zaś najlepszą pozycję do tego, by zaskoczyć Piotra Ciska, miał w 38. minucie Rafał Borysiuk, egzekwujący rzut wolny z 18 metrów. Futbolówka po strzale kapitana Orląt przeszła jednak tuż nad poprzeczką. Po drugiej stronie boiska najbliższy wpisania się na listę strzelców był Bartłomiej Gliniak. Jego dośrodkowanie z wolnego omal nie zaskoczyło Krzysztofa Stężały, który z trudem przerzucił piłkę nad poprzeczkę.

Druga połowa rozpoczęła się znakomicie dla przyjezdnych. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Piotra Zmorzyńskiego przeszło przez niemal całe pole bramkowe gospodarzy i trafiło pod nogi Wojciecha Jakubca, który z bliska wpakował piłkę do siatki. Od tego momentu Orlęta oddały inicjatywę gospodarzom, którzy nie potrafili jednak znaleźć sposobu na rozmontowanie defensywy rywala. Najlepszą okazję do wyrównania JKS stworzył sobie w 57. minucie. Do dośrodkowania z rzutu wolnego Michała Fedora najwyżej w polu karnym wyskoczył Aleksander Klucznik, ale po jego główce świetnym refleksem popisał się Stężała, wybijając piłkę na rzut rożny. 10 minut później czujność bramkarza Orląt uderzeniem z dystansu sprawdził z kolei Michał Puńko, ale i tym razem golkiper gości stanął na wysokości zadania.

W 72. minucie radzynianie doczekali się swojej okazji do wyprowadzenia zabójczej kontry i rozstrzygnęli losy pojedynku - po mierzonym dośrodkowaniu Zmorzyńskiego „szczupakiem” do siatki trafił Witalij Mielniczuk. Goście mogli podwyższyć jeszcze w 78. minucie, ale soczyste uderzenie z linii pola karnego Tymosiaka skutecznie zatrzymał Cisek.

---

4 kwietnia 2015 (sobota) 15⁰⁰

Jarosławianie przełamali strzelecki impas i wreszcie odnieśli pierwsze wiosenne zwycięstwo. Wisłoka nie była dla jarosławskiego zespołu zbyt wymagającym rywalem. JKS już w pierwszej połowie mógł właściwie rozstrzygnąć losy meczu, ale z trzech doskonałych okazji wykorzystał tylko jedną. W 43. minucie, po dośrodkowaniu Mateusza Jurczaka i zgraniu piłki przed pole karne przez Bartłomieja Gliniaka, zza szesnastki skutecznie uderzył Michał Puńko. Wcześniej w sytuacjach sam na sam z bramkarzem Wisłoki, Kacprem Ziółkowskim, znaleźli się Mateusz Jurczak (17.) i Artur Bańka (31 min.), ale za każdym razem górą był dębicki golkiper.

W drugiej połowie wciąż więcej z gry mieli przyjezdni. Już po kilkudziesięciu sekundach jarosławianie przeprowadzili składną akcję prawą stroną, Sebastian Pawlak zagrał następnie w pole karne, lecz nadbiegający Gliniak przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później trójkowe rozegranie między Bańką, Soczkiem i Jurczakiem zakończyło się celną, lecz zbyt lekką główką tego ostatniego, z którą Ziółkowski nie miał większych problemów. Wynik spotkania ustalił w 78. minucie Maciej Saramak, skutecznie egzekwujący rzut wolny z ok. 22 metrów.

---

11 kwietnia 2015 (sobota) 16⁰⁰

fot. Grzegorz Kostka (nowiny24.pl)

Sokół Sieniawa zdaje się być rywalem, który wyjątkowo „leży” jarosławianom, a w szczególności Arturowi Bańce. JKS wygrał bowiem z tym przeciwnikiem już po raz trzeci w sezonie (wcześniej jesienią w lidze oraz w minioną środę w Pucharze Polski), a w każdym z tych spotkań gola decydującego o zwycięstwie zdobywał doświadczony jarosławski pomocnik.

Początek sobotniej konfrontacji nie zapowiadał jednak takiego rozstrzygnięcia, choć wspomniany Bańka mógł wpisać się na listę strzelców już w 14. minucie, gdy dopadł do piłki zbyt krótko wybitej przez obrońców po rzucie rożnym i potężnym strzałem uderzył tuż nad poprzeczką sieniawskiej bramki. Poza tą sytuacją lekką przewagę posiadali goście, a na dodatek miejscowym, którzy nie mogli skorzystać chociażby z Sobola (uraz głowy podczas treningu), po niespełna kwadransie - w wyniku kontuzji Klucznika - niemal zupełnie posypała się defensywa.

Rywale wykorzystali ten fakt w 35. minucie, kiedy to Hass opanował długie podanie od Wilusza i mimo asysty Saramaka i Karola Wróbla posłał piłkę obok interweniującego Ciska do bramki. Gdy wydawało się, że goście dowiozą prowadzenie do przerwy, koronkowa akcja miejscowych przyniosła im wyrównanie. Po szybkiej wymianie podań Fedora, Soczka i Bańki, ten ostatni wyłożył piłkę „na tacy” Pawlakowi, który z bliska wpakował ją do siatki.

Po zmianie stron zdecydowanie lepiej prezentowali się gospodarze. Już w 47. minucie przed szansą na swojego drugiego gola stanął Pawlak, ale z narożnika pola karnego minimalnie przestrzelił. Ładną akcję JKS przeprowadził również w 55. minucie, jednak zbyt lekko na bramkę Ćwiczaka uderzył Gliniak. Gospodarze dopięli swego pięć minut później, gdy długie podanie Puńki trafiło do wybiegającego zza pleców obrońców Bańki, a ten w sytuacji sam na sam nie dał Ćwiczakowi najmniejszych szans na obronę.

Sokół najlepszą sytuację w drugiej połowie stworzył za sprawą Trawki, który wykorzystując moment zawahania jarosławskich obrońców, wpadł z impetem w pole karne, ale z 12 metrów uderzył obok słupka. JKS mógł pokusić się o podwyższenie prowadzenia w 65. minucie, gdy zamykający akcję na lewym skrzydle Pawlak uderzył piłkę „po koźle”, ale ta po rykoszecie od pleców Saramaka trafiła tylko w boczną siatkę.

---

15 kwietnia 2015 (środa) 17⁰⁰

JKS przegrał, bo fatalnie zagrał w drugiej połowie. Goście na zbyt wiele pozwalali miejscowym, a ci co rusz groźnie atakowali. Wynik ładną bombą otworzył Kamil Witkowski, a piłka odbiła się jeszcze od słupka. Szybko poprawił Radosław Kursa, a ostatecznie nadzieje odebrał jarosławianom Paweł Zabielski.

---

19 kwietnia 2015 (niedziela) 16⁰⁰

Lider z Krosna okazał się dla jarosławian zbyt wymagającym przeciwnikiem. Krośnianie niepodzielnie panowali na boisku i zasłużenie sięgnęli po trzy punkty. Spotkanie również znakomicie ułożyło się dla gości, bowiem prowadzenie objęli już w 5. minucie, kiedy to precyzyjne dogranie z rzutu wolnego Walaszczyka wykorzystał Kapuściński, który strzałem głową umieścił piłkę w siatce. 3 minuty później bliski podwyższenia rezultatu był Buczek, ale jego strzał na raty obronił Cisek. W ciągle padającym deszczu Karpaty kontrolowały przebieg boiskowych wydarzeń i w końcówce pierwszej połowy zadały drugi cios. Po zagraniu ręką w polu karnym przez Bańkę arbiter bez wahania wskazał na „wapno”, zaś jedenastkę pewnie wykorzystał Buczek.

W pierwszych minutach po zmianie stron jarosławianie zagrali odważniej i mogli pokusić się o kontaktowego gola. Gospodarze najbliżsi tego byli w 53. minucie, gdy do piłki, zagranej z rzutu wolnego przez Gliniaka i przedłużonej głową przez Jurczaka, na 5. metrze nie sięgnął Saramak. Z kolei kilka minut później po ostrym dośrodkowaniu Bańki czujność bramkarza Karpat sprawdził... obrońca gości Jarząb, który o mały włos nie umieścił piłki we własnej bramce.

Goście przetrwali ten krótkotrwały napór miejscowych i w 62. minucie praktycznie pozbawili ich wszelkich złudzeń - najpierw Buczek wespół z Sikorskim wymanewrowali w narożniku boiska dwóch rywali, a następnie po dograniu tego ostatniego z bliska pod poprzeczkę trafił Fundakowski. Wynik na kwadrans przed końcem meczu ustalił Walaszczyk, który pokonał Ciska precyzyjnym strzałem w górny róg bramki z narożnika pola karnego.

---

25 kwietnia 2015 (sobota) 16⁰⁰

Po serii niepowodzeń jarosławianie wreszcie zainkasowali komplet punktów. Spotkanie od początku układało się po myśli gospodarzy, którzy prowadzenie objęli już po kwadransie gry. Akcję crossowym podaniem na skrzydło zainicjował Bańka, następnie Soczek dograł piłkę na 16. metr do nadbiegającego Oziębły, a ten płaskim strzałem umieścił futbolówkę w bramce.

Kwadrans później ten sam zawodnik, który po raz pierwszy od wyleczenia kontuzji pojawił się w wyjściowym składzie, wykorzystał prostopadłe zagranie Jurczaka i popędził od połowy boiska sam w kierunku bramki Avii. Przed samym polem karnym został jednak powalony na murawę przez próbującego go dogonić Bednarka, za co obrońca gości obejrzał czerwoną kartkę. Mimo osłabienia, Avia tuż przed przerwą zdołała doprowadzić do wyrównania - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Wołosa i niepewnym wyjściu Guziewicza (zastąpił między słupkami narzekającego na uraz kostki Ciska) celną główką popisał się Grzegorczyk.

W drugiej połowie stroną przeważającą byli gospodarze, ale przez ponad pół godziny nie potrafili oni poradzić sobie z mądrze broniącą się ekipą ze Świdnika. Sytuację na korzyść jarosławian zmieniło dopiero wejście na boisko Raby, który w odstępie kilku minut zaliczył dwie asysty. Najpierw w 79. minucie z jego dokładnego dośrodkowania skorzystał Jurczak, strzałem głową uzyskując dla JKS drugiego gola, zaś 3 minuty później popularny „Loczek” znalazł się w szesnastce po prostopadłym podaniu Bańki i idealnie wyłożył futbolówkę Ozięble, który z bliska wpakował ją do pustej bramki. W samej końcówce spotkania rezultat mógł jeszcze podwyższyć Jurczak, lecz jego strzał, zmierzający do bramki tuż przy słupku, golkiper Avii z trudem wybił na rzut rożny.

---

2 maja 2015 (sobota) 16⁰⁰

fot. www.tomasovia.tomaszow.info

Wyjazdowe występy są wiosną wyjątkowo słabą stroną jarosławian. Podopieczni Piotra Ciska również w sobotę się nie spisali, przegrywając z niżej notowaną Tomasovią. Gospodarze, mający świadomość swojej trudnej sytuacji w tabeli, zagrali z dużym zaangażowaniem i dzięki temu zainkasowali komplet punktów. W pierwszych minutach meczu tomaszowianie dwukrotnie zawitali pod bramką Piotra Ciska. Po dośrodkowaniu Ireneusza Barana piłki nie sięgnął jednak Raczkiewicz, zaś chwilę później strzał Radosława Łenia z trudem obronił jarosławski bramkarz. Goście odpowiedzieli jedynie niecelnym strzałem z 20 metrów Sebastiana Pawlaka.

Znacznie więcej działo się po zmianie stron. W 48. minucie na strzał z dystans zdecydował się Patryk Słotwiński, a piłka po tym uderzeniu trafiła w słupek. Kwadrans później fantastyczną interwencją popisał się Cisek, broniąc strzał Łenia. Mniej szczęścia goście mieli w ostatnim kwadransie. Najpierw w 75. minucie po zagraniu Przemysława Orzechowskiego do strzału złożył się Baran. Napastnik Tomasovii nie trafił czysto w piłkę, lecz z tej próby wyszła mu asysta, bowiem futbolówka trafiła do Kamila Groborza, który swojej szansy nie zmarnował.

Ten sam zawodnik podwyższył rezultat w doliczonym czasie gry, wykorzystując zbyt krótkie wybicie piłki przez jarosławskich obrońców po centrze Waldemara Kozyry. Piłka po strzale gracza Tomasovii odbiła się jeszcze rykoszetem od Saramaka, co kompletnie zmyliło Ciska. Grający trener jarosławian nie zaliczy tego występu do szczęśliwych również z innego względu. Na początku drugiej połowy odnowił mu się uraz kostki, lecz mimo bólu pozostał on na placu gry do ostatniego gwizdka.

---

9 maja 2015 (sobota) 17⁰⁰

Jarosławianie, którzy w ostatnim czasie narzekają na spore problemy kadrowe, do meczu z Resovią przystąpili z kolejnymi ubytkami, bowiem Mateusz Jurczak musiał pauzować za żółte kartki, zaś Michał Puńko wyjechał zagranicę. W tej sytuacji mało kto liczył na to, że JKS powalczy z jednym z faworytów do awansu jak równy z równym. A jednak!

Oczywiście nikt nie oczekiwał od gospodarzy otwartej wymiany ciosów. Podopieczni Piotra Ciska od początku byli schowani za podwójną gardą, ale w pierwszej połowie nie ustrzegli się błędów. Jeden z nich Resovia wykorzystała w 41. minucie - strzał Ciećki Guziewicz zdołał jeszcze obronić, ale wobec dobitki Fedana był już bezradny. Wcześniej rzeszowianie dwukrotnie byli bliscy objęcia prowadzenia. W 21. minucie minimalnie przestrzelił Fedan, zaś w 26. minucie w dogodnej sytuacji, po zagraniu „na klepkę” z Ciećkiem, koszmarnie spudłował Pyrdek. Gospodarze ograniczali się do wyprowadzania kontr i po jednej z nich mogli pokusić się o gola, gdy po akcji Oziębły Raba posłał piłkę tuż obok spojenia słupka z poprzeczką.



Na drugą połowę goście wyszli chyba zbyt pewni siebie, za co już w 51. minucie zostali skarceni. Po bardzo efektownej akcji zainicjowanej przez Soczka, który dośrodkował z prawej strony boiska, Fedor zgrał piłkę głową do Raby, a ten znalazł w polu karnym Jamrozika, po którego strzale futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Podrażniona takim obrotem sprawy Resovia wciąż przeważała, ale nie potrafiła znaleźć sposobu ani na skomasowaną obronę gospodarzy, ani na bardzo pewnie grającego Guziewicza. Za to w 73. minucie mało brakowało, by to JKS wyszedł na prowadzenie, gdy na próbę lobowania wysuniętego Pietryki zdecydował się Raba. Doświadczony rzeszowski bramkarz stanął jednak na wysokości zadania, wybijając piłkę na rzut rożny.

Gdy wydawało się, że zespoły podzielą się punktami, katastrofalny w skutkach błąd przytrafił się Saramakowi, który w 90. minucie zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym, za co arbiter zmuszony był podyktować jedenastkę, zamienioną następnie na gola przez Szkolnika.

---

16 maja 2015 (sobota) 17⁰⁰

fot. D. Palica (chelmiankachelm.futbolowo.pl)

Kiepska passa jarosławian trwa. Z trzeciego kolejnego wyjazdu JKS wrócił bez punktów i w oczy piłkarzy powoli zaczyna zaglądać widmo spadku. Wprawdzie ligowi rywale wciąż nie mają bezpośredniego kontaktu, a punktowej straty nie dałoby się zniwelować w ciągu jednego meczu, ale do niedawna jeszcze spora przewaga nad strefą spadkową stopniała już do zaledwie siedmiu „oczek”. Winą za taki stan rzeczy bez wątpienia należy obarczyć wąską kadrę. Do Chełma jarosławianie udali się w zaledwie 14 osób, z których niemalże połowa to juniorzy.

Mimo to JKS przez prawie godzinę skutecznie bronił dostępu do swojej bramki, nie pozwalając gospodarzom na stworzenie większego zagrożenia. Goście nie ustrzegli się jednak błędu, który kosztował ich utratę gola. W 59. minucie Wróbel nie zdołał przeciąć piłki, która trafiła na skrzydło do Grynczenki. Ten z kolei dośrodkował w pole karne, gdzie sprytem wykazał się Semczuk, kierując futbolówkę do siatki mimo asysty obrońcy.

Jarosławianie zmuszeni byli otworzyć się i za to zostali skarceni w 73. minucie, kiedy to kontrę Chełmianki skutecznie wykończył Sołtysiuk. Jarosławscy piłkarze mieli jednak ogromne pretensje do sędziego, ponieważ strzelec drugiego gola pomógł sobie ręką. Nie mając nic do stracenia, JKS zaatakował odważniej, lecz strzały gości najczęściej mijały cel. Najbliższy zdobycia honorowej bramki był Saramak, który z rzutu wolnego w 75. minucie posłał piłkę tuż obok słupka.

---

20 maja 2015 (środa) 17⁰⁰

Niezawodny Pietluch dał Wólczance punkt w doliczonym czasie gry derbów. Dla beniaminka to już czwarty remis 3:3 w tym sezonie. W pierwszej części meczu to gospodarze nadawali ton na boisku, stworzyli sobie kilka okazji, z których wykorzystali jedną; Raba dał radość kibicom, trafiając z 15 metrów. Po zmianie stron, po akcji z Jurczakiem, wynik podwyższył Raba. Dziesięć minut później kontaktowego gola zdobył Pietluch. W 63. minucie w sytuacji sam na sam trafił Jamrozik. Sześć minut później błąd Guziewicza wykorzystał Gaweł. Bramkarz JKS w 90. minucie wybronił sam na sam z Pietluchem, nie miał jednak tyle szczęścia chwilę później, gdy napastnik Wólczanki, po błędzie obrony, ustalił wynik.

---

24 maja 2015 (niedziela) 11⁰⁰

JKS do meczu w Boguchwale przystąpił wzmocniony osobą Jaromira Kocota, który do końca sezonu pełnić będzie rolę asystenta trenera Piotra Ciska. Dzięki rezultatom sobotnich spotkań podopieczni tego duetu już przed pierwszym gwizdkiem byli pewni utrzymania w III lidze. Niestety, nie pomogło to jarosławianom uzyskać korzystnego wyniku, choć początek meczu nie zapowiadał ich klęski.

JKS od pierwszych minut prowadził grę, zamykając rywali na ich połowie, lecz ta przewaga nie przełożyła się na stwarzane sytuacje. Izolator z kolei wyprowadził w 14. minucie zabójczą kontrę, po której Krzysztof Szymański, wykorzystując podanie Jacka Tyburczego, zdobył prowadzenie dla gospodarzy. Gdy 5 minut później Tyburczy podwyższył rezultat strzałem głową, z gości zupełnie zeszło powietrze. Na domiar złego tuż przed przerwą ten sam zawodnik został sfaulowany przed szesnastką przez Gliniaka, za co obrońca JKS obejrzał czerwoną kartkę. Z rzutu wolnego mocno uderzył Jaromir Skiba, Piotr Cisek zdołał odbić piłkę, ale ze skuteczną dobitką pośpieszył Szymański.

Po zmianie stron na boisku niepodzielnie panowali gospodarze, przewyższający jarosławian przede wszystkim pod względem fizycznym. Czwartego gola dołożył w 53. minucie Bartosz Karwat, dobijając zablokowany przez obrońców strzał Skiby. Niespełna 20 minut później wynik brzmiał już 6:0, po tym jak dwukrotnie do siatki trafił Arkadiusz Burak. Mimo gry w osłabieniu jarosławianie dążyli do zdobycia przynajmniej honorowej bramki. Bliski celu był w 80. minucie Paweł Oziębło, który w pełnym biegu minął dwóch rywali, lecz przegrał pojedynek sam na sam z Pawlusem. Za swoją ambitną postawę goście zostali nagrodzeni w doliczonym czasie gry, kiedy to z rzutu karnego, podyktowanego za faul Dąbka na Jamroziku, piłkę do siatki skierował Bańka.

---

30 maja 2015 (sobota) 17⁰⁰

fot. Łukasz Solski (jaroslaw.naszemiasto.pl)

Po niedawnej klęsce w Boguchwale (1:6) i wobec fatalnej sytuacji kadrowej (trenerski duet Piotr Cisek-Jaromir Kocot miał do dyspozycji zaledwie 14 zawodników), wszyscy w Jarosławiu liczyli się z tym, że prezentujący się wiosną bardzo solidnie Motor może dać gospodarzom poważną lekcję futbolu. Tymczasem JKS, grający nie tylko bez graczy kontuzjowanych czy pauzujących za kartki, ale i bez usuniętego ze składu Mateusza Jurczaka, przez ponad godzinę toczył z lublinianami wyrównany bój.

W pierwszej połowie jarosławianie nie dopuszczali zbytnio rywali w okolice własnej bramki, a gdy już przyjezdnym udało się przedrzeć przez zasieki miejscowych, to albo pudłowali, albo na posterunku był Cisek. Najwięcej wysiłku bramkarza JKS kosztowała interwencja po główce Myśliwieckiego w 43. minucie, którą w efektownym stylu wybił na rzut rożny. Z kolei w 36. minucie o sporym szczęściu mógł mówić golkiper Motoru, Zagórski, którego po centrze z wolnego Raby o mały włos nie zaskoczył Fedor - pomocnikowi gospodarzy zabrakło jednak centymetrów, by sięgnąć piłki.

Druga odsłona mogła rozpocząć się wręcz sensacyjnie. W 54. minucie Soczek, wykorzystując dośrodkowanie Raby, uderzył piłkę głową, ale lublinian od utraty gola uratował Król, wybijając futbolówkę sprzed samej linii bramkowej. Grającym ambitnie gospodarzom powoli zaczynało jednak brakować sił, co skrzętnie wykorzystali przyjezdni. W 70. minucie wynik spotkania otworzył Myśliwiecki, który po centrze Mroczka strzałem głową z kilku metrów umieścił piłkę w „okienku” bramki. Chwilę później bliski podwyższenia rezultatu był Dikij, ale piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę. Z kolei w 82. minucie po uderzeniu Sokolenki kolejną fantastyczną interwencją popisał się Cisek. Wobec niekorzystnego rezultatu jarosławianie otworzyli się, za co zostali skarceni w 86. minucie - akcję mocnym uderzeniem pod poprzeczkę zakończył wówczas Myśliwiecki.

---

6 czerwca 2015 (sobota) 17⁰⁰

fot. www.stalkrasnik.pl

Piłkarze JKS ani minionej rundy, ani tym bardziej kończącego sezon występu w Kraśniku, nie zaliczą do udanych. Jarosławianie zasłużenie ulegli niżej notowanemu rywalowi, który wprawdzie liczy jeszcze na utrzymanie za sprawą ewentualnego poszerzenia ligi znów do 18 drużyn, ale który ma jednocześnie problemy z uzyskaniem licencji na grę na tym poziomie rozgrywkowym.

Stal przystąpiła do pojedynku bardzo zmotywowana, zwłaszcza niedawnym sukcesem w Krośnie, co w poczynaniach gospodarzy było bardzo widoczne. Już w 9. minucie pierwsza ich groźniejsza akcja przyniosła sukces w postaci bramki, kiedy to z prostopadłego dogrania Filipa Drozda skorzystał Daniel Szewc. Gdy 10 minut później Adrian Chamera strzałem głową trafił w słupek, zaś w 24. minucie Drozd podwyższył na 2:0, wykorzystując potknięcie Macieja Saramaka, stało się jasne, że goście nie poprawią swojego kiepskiego, wiosennego dorobku, wynoszącego zaledwie 11 punktów.

Cień nadziei pojawił się na początku drugiej połowy, bowiem JKS zaczął dłużej utrzymywać się przy piłce i składniej nią operować. W efekcie dwukrotnie zrobiło się gorąco pod bramką Marcina Matysiaka. W 53. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Raby, głową uderzał Saramaka, a futbolówka „zatańczyła” na poprzeczce i wyszła za boisko. Jeszcze lepszą okazję miał 2 minuty później Sebastian Pawlak, który z 10 metrów uderzył minimalnie niecelnie.

Niestety, swój dzień miał najskuteczniejszy zawodnik gospodarzy, Filip Drozd, który szybko wybił z głów jarosławian marzenia o sukcesie. W 66. minucie huknął on nie do obrony w samo „okienko”, zaś w 72. minucie wykorzystał dogranie Adriana Chamery spod linii końcowej, ustalając w ten sposób wynik meczu. W końcówce rozmiary porażki mogli zmniejszyć Raba i Oziębło, jednak ten pierwszy przestrzelił, zaś ten drugi przegrał pojedynek z rezerwowym bramkarzem Stali, Karczewskim.