13 sierpnia 2010 (piątek) 17⁰⁰

fot. Tomasz Strzębała (Nowiny)

Jarosławianie udanie zainaugurowali sezon. Zwycięstwo z Wisłoką nie przyszło jednak łatwo. Pierwsza połowa nie zapowiadała pewnego zwycięstwa gospodarzy. JKS rozpoczął mecz z dużym animuszem, ale to Wisłoka kontrolowała grę i groźniej atakowała. Już w 8. minucie minimalnie obok słupka główkował Mariusz Cichosz, a za chwilę z dystansu mocno strzelał Adrian Augustyn. Bramkarz JKS trzymał się dzielnie, jednak wobec uderzenia Tomasza Baryczy w długi róg był bezradny. Jarosławianie mogli i powinni wyrównać, ale trzy "setki" zmarnował Andrij Muzyczuk. Ukrainiec wyraźnie nie miał dobrego dnia, pudłując nawet na pustą bramkę.

Tymczasem Wisłoka próbowała podwyższyć rezultat. Z daleka strzelali Mariusz Wolański i Kamil Zięba. Ten drugi na początku drugiej części pojedynku trafił w poprzeczkę. Od tego momentu z ekipy gości jakby uszło powietrze, natomiast miejscowi złapali wiatr w żagle. W 55. minucie plasowanym strzałem do remisu doprowadził Wiktor Kossak, a w końcówce gole na wagę zwycięstwa zdobyli Sebastian Pawlak i Marek Soczek. - Zaczęliśmy słabo, ale w miarę upływającego czasu się rozkręcaliśmy. Cieszę się, bo zależało nam na dobrej inauguracji. Myślę, że lepiej wytrzymaliśmy ten mecz kondycyjnie - podsumował Jarosław Zając, trener JKS.

---

21 sierpnia 2010 (sobota) 16⁰⁰

fot. Przemysław Markocki (nowiny24.pl)

Jarosławianie przegrywali już dwiema bramkami, ale pokazali charakter - nie dość, że odrobili straty, to zdołali jeszcze wygrać. Zwycięskim trafieniem popisał się 17-letni Sebastian Pawlak, który pojawił się na boisku po przerwie. Wszystko zaczęło się po myśli gospodarzy, którzy objęli prowadzenie już w 25. minucie po uderzeniu z woleja Pawła Adamczyka. Dwie minuty później piłki ręką w polu karnym dotknął Brazylijczyk Alan Santana, a jedenastkę na bramkę zamienił Dariusz Pęgiel. Gracze JKS próbowali odrobić straty, ale w bramce zaczernian do przerwy nie pomylił się Piotr Kukulski.

W drugiej połowie za odrabianie strat wzięli się goście. W 55. minucie, po pozycyjnym rozegraniu rzutu wolnego, świetne podanie otrzymał Andrij Muzyczuk, który uderzył z ostrego kąta, strzelając kontaktowego gola. Okazję na wyrównanie miał Pawlak, który jednak uderzył zbyt mocno i minimalnie nad bramką. W odpowiedzi strzelał Marcin Pilecki, ale tym razem czujny był Daniel Furtak. Kwadrans przed końcem goście wykorzystali gapiostwo gospodarzy i popisali się szybkim kontratakiem, który silnym uderzeniem po ziemi wykończył dobrze dysponowany Muzyczuk. JKS poszedł za ciosem i chwilę przed końcem przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść - po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym silnym uderzeniem pod poprzeczkę popisał się Pawlak, dając wygraną gościom.

---

28 sierpnia 2010 (sobota) 17⁰⁰

Losy meczu rozstrzygnęły się właściwie nim ten zdążył zacząć się na dobre. Już w 3. minucie niepilnowany Witold Baran huknął wolejem z okolic 20 metra. Wychowanek JKS trafił w samo okienko, ale zanim spiker przeczytał jego nazwisko, był już remis, bo gospodarze szybko wznowili grę, a po wrzutce Marka Sytego piłkę głową do siatki skierował Andrij Muzyczuk. Kibice ostrzyli sobie zęby na pasjonujące widowisko, jednak na tym emocje się skończyły.

Crasnovia przez większą część skupiała się na defensywie, zaś JKS nie miał pomysłu na jej rozmontowanie i bił głową w mur. Tradycyjnie już najwięcej okazji do zdobycia kolejnych goli miał Muzyczuk, jednak albo grał zbyt egoistycznie, albo brakowało mu precyzji. W 29. minucie Ukrainiec przegrał starcie sam na sam z Piotrem Narógiem, kilka minut potem z metra uderzył nad poprzeczką. Goście największe zagrożenie stwarzali z rzutów wolnych, które wykonywał Baran, ale jarosławski golkiper nie dał się zaskoczyć. W końcówce znowu blisko zdobycia bramki był Muzyczuk, dobrej okazji nie wykorzystał też Sebastian Pawlak.

---

5 września 2010 (niedziela) 16⁰⁰

fot. Tomasz Strzębała (Nowiny)

Piłkarze JKS wyszli na to spotkanie niezwykle zmotywowani. Chęć zdobycia trzech punktów i pokonania lokalnego rywala była ogromna. Cel został osiągnięty dzięki fantastycznie rozegranej pierwszej połowie. Worek z bramkami otworzył już w 8. minucie Andrij Muzyczuk, wykorzystując dokładne podanie Marka Soczka. W następnych minutach podopieczni trenera Jarosława Zająca kontrolowali grę i stwarzali sobie kolejne okazje do podwyższenia prowadzenia. Ta sztuka udała się w 26. minucie, kiedy to Bartłomiej Raba umiejętnie wykorzystał gapiostwo bloku defensywnego przyjezdnych. Nie minęło 5 minut, a kibice JKS znów mogli się cieszyć. Do prostopadle zagranej piłki przez Kossaka doskoczył Michał Fedor i celnym strzałem nie dał szans golkiperowi Żurawianki.

W drugiej odsłonie obraz gry nie uległ zmianie. Przyjezdni próbowali co prawda konstruować pojedyncze akcje, ale nie byli w stanie przedrzeć się przez obronę jarosławian i tylko od czasu do czasu oddawali strzały, jednak zarówno Łukasz Bąk, jak i Grzegorz Gierczak mieli rozregulowane celowniki.

---

8 września 2010 (środa) 16⁰⁰

fot. Marek Dybaś (nowiny24.pl)

Determinacja do ostatnich sekund oraz udane zmiany to czynniki, które bezpośrednio wpłynęły na sukces podopiecznych Jerzego Daniły. Jaślanie cały czas przeważali, lecz nie mogli sforsować dobrze spisującej się defensywy i bramkarza JKS. Dopiero w 89. minucie Robert Szalony przeprowadził indywidualną akcję, wpadł w pole karne, zagrał do Marcina Warchoła, a ten został sfaulowany przez obrońców. Rzut karny pewnie na gola zamienił Tomasz Warzocha. Goście rozpoczęli od środka, zaatakowali i po chwili stracili piłkę na rzecz Szalonego. Prostopadłą piłkę otrzymał od niego Łukasz Bieniasz, wszedł na szybkości w pole karne, ograł obrońcę, następnie bramkarza i podwyższył wynik.

W doliczonym czasie gry miejscowi mogli zdobyć trzeciego gola, jednak piłka po uderzeniu Szalonego minimalnie minęła cel. Wcześniej natomiast Warzocha z rzutu wolnego z około 20 metrów trafił w słupek, zaś po strzałach Piotra Kosiby, Grzegorz Munii czy Szalonego udanie interweniował bramkarz JKS. Jarosławianie przegrali pierwszy mecz w sezonie.

---

11 września 2010 (sobota) 16⁰⁰

fot. Tomasz Strzębała (Nowiny)

W 48. minucie gry Andrij Muzyczuk mocno uderzył z woleja, a do odbitej przez bramkarza Kolbuszowianki piłki dopadł Bartłomiej Raba i wpakował ją do siatki. Tak padł jedyny gol w tym meczu. Wcześniej i później dogodnych sytuacji było jak na lekarstwo. Jako pierwsi zaatakowali goście. W 15. minucie po prostopadłym podaniu Łukasza Koraba blisko szczęścia był Stanisław Pruś, ale w ostatniej chwili jego strzał głową zablokował Alan Santana. Jarosławianie odpowiedzieli akcjami Raby i Sebastiana Pawlaka, jednak skończyło się tylko na strachu.

W drugiej połowie, po straconej bramce, piłkarze Kolbuszowianki przesunęli się trochę do przodu, ale niewiele z tego wynikało. Tymczasem JKS szukał okazji do kontry. W 76. minucie podwyższyć wynik mógł Wiktor Kossak. Pomocnik gospodarzy popisał się udanym dryblingiem, ale będąc sam na sam z Mateuszem Koziołem, strzelił mało precyzyjnie i futbolówka poleciała obok słupka.

---

18 września 2010 (sobota) 16⁰⁰

---

25 września 2010 (sobota) 16⁰⁰

Piłkarze JKS zrehabilitowali się za porażkę z minionego tygodnia z Piastem w Tuczempach. Tym razem podopieczni trenera Jarosława Zająca nie mieli większych problemów z pokonaniem niżej notowanej sędziszowskiej Lechii. Zaczęło się jednak od ataków przyjezdnych, dla których niezwykle pechowa okazała się 13. minuta spotkania. Lewym skrzydłem pociągnął Andrij Muzyczuk, który następnie „wjechał” w pole karne i precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w bramce. Niespełna 5 minut później naciskany przez Sebastiana Pawlaka sędziszowski bramkarz wybił piłkę wprost pod nogi Wiktora Kossaka, a ten skutecznym lobem podwyższył wynik spotkania. W 27. minucie mogło być już po meczu, ale piłka po strzale Macieja Sobczaka z 17 metrów wylądowała na poprzeczce.

Tuż po zmianie stron Wojciech Duduś w ferworze walki upadł na murawę, a że działo się to w obrębie pola karnego, arbiter bez wahania wskazał na „wapno”. Po zdobyciu kontaktowego gola goście zaatakowali zdecydowanie, ale ich zapędy ostudził Bartłomiej Raba, który pewnym uderzeniem sfinalizował dośrodkowanie Pawlaka. Nieco wcześniej stuprocentową okazję zmarnował Muzyczuk, zaś w końcówce sytuacji sam na sam nie wykorzystał Andrij Małyk.

---

3 października 2010 (niedziela) 16⁰⁰

W Kańczudze rozegrano derby okręgu jarosławskiego, które to padły łupem gości z Jarosławia. Od początku spotkania przewagę mieli goście, jednak nie potrafili wykorzystać sytuacji sam na sam z Rakiem i trafili w poprzeczkę. Miejscowi, mimo gry od 32. minuty w dziesiątkę, dzielnie sobie poczynali, aż do 58. minuty, kiedy to zagrana z głębi pola piłka trafiła pod nogi stojącego w polu karnym Andrija Muzyczuka. Ten uderzył z pierwszej piłki, nie dając żadnych szans Mateuszowi Rakowi. Gdy na kwadrans przed końcem za drugą żółtą kartkę boisko opućić musiał Maciej Lech, stało się jasne, że miejscowi nic nie wskórają. MKS dobił w końcowych fragmentach Bartłomiej Raba, lobując bramkarza miejscowych uderzeniem z szesnastu metrów.

---

9 października 2010 (sobota) 15⁰⁰

Orzeł trzymał się dzielnie tylko w pierwszej połowie. W drugiej połowie kibice bardziej emocjonowali się zachowaniem grupki chuliganów z Przeworska, która eskortowana przez policję bezkarnie demolowała ogradzającą przylegające do stadionu korty tenisowe siatkę niż tym, co działo się na boisku. JKS dopiął swego w 39. minucie, gdy kapitalnym uderzeniem z 18 metrów w samo okienko popisał się Andrij Małyk. Z groźnych akcji ze strony gości w tej części odnotować można jedynie strzał Bogusława Sierżęgi obok słupka.

Po zmianie stron gospodarze rozkręcili się na dobre. W 55. minucie z rzutu wolnego mocnym strzałem pod poprzeczkę Pawła Łańskiego zaskoczył Andrij Muzyczuk. Za moment - wyskakując nad obrońcami - wynik główką podwyższył Wiktor Kossak. Znokautowany Orzeł nie zdążył się otrząsnąć, bo jarosławianie zadawali kolejne ciosy. W 69. minucie sytuację sam na sam z golkiperem wykorzystał Małyk, a tuż po wejściu na plac gry gola kąśliwym strzałem przy słupku zdobył Mateusz Hołub.

---

16 października 2010 (sobota) 15⁰⁰

fot. Paweł Bialic (Nowiny)

Trener Pogoni, Marek Kogut, po przegranym meczu z Czarnymi Jasło przyznał, że jego podopieczni popełniają za dużo indywidualnych błędów, które przeciwnik zamienia na gole. "Piwosze" mieli nad tym elementem popracować. Nikt jednak nie przypuszczał, że tak szybko uda im się zagrać na "zero" w tyłach. Osiągnięcie godne pochwały, tym bardziej że grali z liderem tabeli. JKS wystrzelał się chyba w poprzednim meczu w Przeworsku, który wygrał 5-0. Goli zatem w Leżajsku nie zobaczyliśmy. Na ławce rezerwowych zabrakło w Leżajsku trenera JKS Jarosława Zająca, który z powodu choroby nie mógł być na meczu.

Taktyka w sobotnim pojedynku była najważniejsza. Pogoń zagęściła środek i nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł rywalowi. Gospodarze wyszli na boisko po to, by gola nie stracić. Zdawali sobie sprawę z potencjału rywala i skupili się na defensywie. JKS natomiast w niczym nie przypominał zespołu z poprzednich spotkań. Ze zdziwieniem patrzyli na siebie piłkarze gości, bo nie potrafili racjonalnie wytłumaczyć faktu, że przez pierwsze 20 minut nie stworzyli dogodnej sytuacji bramkowej. Dopiero w 30. minucie spotkania przejawiający najwięcej chęci do gry Wiktor Kossak zakończył minimalnie niecelnym strzałem kombinacyjną akcję Bartłomieja Raby i Andrija Małyka. I w zasadzie tyle można dobrego napisać o pierwszej połowie meczu.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Zziębnięci kibice skazani byli na nudę. JKS jakby bardziej starał się atakować, ale ponownie gospodarze grali uważnie w obronie. Rozmontować defensywy miejscowych nie potrafił choćby Raba, który co jakiś czas udanymi indywidualnymi akcjami zdobywał teren, ale tracił piłkę na wysokości 16. metra. Na duże słowa uznania zasługuje Łukasz Rogala, który był pewnym punktem defensywy Pogoni.

W 71. minucie spotkania ku zaskoczeniu wszystkich to gospodarze powinni cieszyć się z gola. Mateusz Piędel wykorzystał błąd Witolda Dziedzica i przejął piłkę na środku boiska. Przed sobą miał tylko bramkę i w niej Daniela Furtaka. Zawodnik Pogoni popędził co sił i... uderzył nieczysto w futbolówkę, którą bez problemów złapał bramkarz gości. Z remisu cieszą się gospodarze, goście muszą poprawić skuteczność.

---

23 października 2010 (sobota) 14⁰⁰

fot. Tomasz Strzębała (Nowiny)

Mecz na szczycie nie dostarczył spodziewanym emocji. Obie ekipy walczyły twardo, ale przez większą część wszystko działo się w środkowej strefie boiska. Okazje do zdobycia gola można było policzyć na palcach jednej ręki. Dla jarosławian te najlepsze tradycyjnie już zmarnował Andrij Muzyczuk. W 12. minucie w sytuacji sam na sam próbował zaskoczyć Michała Wilczyńskiego lobem, ale bramkarz Rzemieślnika zachował się bardzo przytomnie i zatrzymał piłkę w powietrzu. Za moment główkował minimalnie obok słupka. Goście odpowiedzieli lekkim strzałem Pawła Micka z wolnego. Później do dośrodkowania w pole karne nie zdążył Bartosz Zołotar. Drużyna JKS ożywiła się w końcówce pierwszej połowy, ale uderzenia Michała Puńko, Marka Soczka i Wiktora Kossaka były albo niecelne, albo padały łupem solidnego Wilczyńskiego.

Druga część zaczęła się od akcji Jakuba Szewczyka. Gdyby jego mocnego strzału z dystansu nie zablokowali obrońcy, to prawdopodobnie Daniel Furtak musiałby sięgać do siatki. W 72. minucie bramkarz JKS z trudem wybił główkę Zołotara, a dobitka Rafała Leśniowskiego trafiła w poprzeczkę. W ostatnim fragmencie gry losy meczu najpierw mogli przesądzić jarosławianie, jednak Sebastian Pawlak z 3 metrów uderzył mało precyzyjnie, a silny strzał Muzyczuka Wilczyński sparował na róg. Potem z wolnego gola szukał Leśniowski, ale Furtak był na posterunku i przerzucił piłkę nad poprzeczką.

---

30 października 2010 (sobota) 14⁰⁰

fot. Witold Kaczmarczyk (Nowiny)

Spotkanie bardzo dobrze rozpoczęli gospodarze. Już w 2. minucie przed szansą na strzelenie bramki stanął Mariusz Wójcik, jednak przegrał pojedynek sam na sam z Danielem Furtakiem. Później do głosu zaczęli dochodzić przyjezdni, którzy raz po raz sprawdzali czujność w bramce Tomasza Osipy. Okazje mieli m.in. Bartłomiej Raba (strzelił obok słupka) i Michał Fedor (Osipa obronił). Gospodarze odpowiedzieli strzałem swojego trenera Artura Lebiody, który z najwyższym trudem wybronił golkiper przyjezdnych.

Najlepszą okazję miał Andrij Muzyczuk, który w 24. minucie wymanewrował obronę Sokoła, jednak strzelił w sam środek bramki. Ten sam piłkarz okazał się "bohaterem" końcowych sekund pierwszej połowy, prawdopodobnie faulując bez piłki obrońcę miejscowych, Piotra Śniosa. Większość obserwatorów stwierdziła, że arbiter główny, który konsultował się z bocznym, popełnił błąd, reagując na krzyk piłkarza i reakcję nielicznie zgromadzonych miejscowych kibiców.

Ta sytuacja podziałała na JKS jak płachta na byka. Po przerwie goście zagrali z wielką determinacją, co przyniosło efekt już po siedmiu minutach. Do piłki, świetnie wrzuconej przez najlepszego na murawie Marka Soczka, dopadł Andrij Małyk i strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce. Gospodarze nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, a już musieli po raz drugi wyciągać piłkę z własnej bramki. Tym razem nie popisał się Osipa, tracąc futbolówkę na rzecz Wiktora Kossaka, któremu nie pozostało nic innego, jak tylko umieścił piłkę w bramce. Miejscowi, oprócz "trzech oczek", stracili jeszcze swojego kapitana, Piotra Skibę, który w niegroźnej sytuacji sfaulował jednego z zawodników gości i jako że na jego koncie była już jedna żółta kartka, musiał opuścić plac gry.

---

6 listopada 2010 (sobota) 14¹⁰

fot. Tomasz Strzębała (Nowiny)

Lider miał chrapkę na kolejne zwycięstwo, ale ambitna Stal pokrzyżowała mu plany i przywiozła z Jarosławia punkt. Mecz rozpoczął się z 10-minutowym opóźnieniem, bo piłkarze JKS na znak protestu wobec trudnej sytuacji finansowej klubu i zaległości płacowych po rozgrzewce zeszli do szatni.

Goście zagrali bez respektu, widać było, że nie zamierzają tanio sprzedać skóry, ale w 23. minucie stracili gola. Najpierw na bramkę Piotra Kunata strzelał Andrij Małyk, a kiedy odbita piłka wróciła na pole karne, za siebie przerzucił ją Marek Syty i ku zdziwieniu obrońców Stali wpakował tuż przy słupku do siatki. Jarosławianie postanowili pójść za ciosem i w kolejnej akcji mogli podwyższyć rezultat, ale uderzenie z dystansu Wiktora Kossaka było mało precyzyjne. W 30. minucie był już remis. Błąd defensywy z zimną krwią wykorzystał Paweł Nowak, przerywając tym samym serię Daniela Furtaka, który przez 521 minut nie puścił gola.

Po przerwie miejscowi postawili wszystko na jedną kartę. Doskonałe sytuacje zmarnowali Sebastian Pawlak i Małyk, przegrywając starcie sam na sam z golkiperem Stali. Bardzo blisko trafienia był też Kossak, ale w ostatniej chwili jego strzał zablokowali obrońcy. W końcowych fragmentach pojedynku gospodarze nie schodzili z połowy przyjezdnych, jednak rywale skutecznie "murowali" bramkę.

---

11 listopada 2010 (czwartek) 13⁰⁰

fot. Tomasz Strzębała (Nowiny)

Strumyk zagrał w roli gospodarza, ale mecz rozegrano w Jarosławiu. Ekipa JKS znowu nie zachwyciła. Wprawdzie dzięki remisowi została mistrzem jesieni, jednak jej przewaga w tabeli stopniała. Malawa już w pierwszych minutach poważnie postraszyła podopiecznych trenera Jarosława Zająca. W 2. minucie uderzenie z półwoleja Wiktora Solarza wylądowało na poprzeczce. W 22. minucie Jakub Kosztyła sfaulował w polu karnym Bartłomieja Rabę. Piłkę na 11 metrze ustawił Wiktor Kossak, ale bramkarz Strumyka wyczuł jego intencje i gola nie było. Jeszcze przed przerwą Ukrainiec zmarnował kolejną doskonałą okazję. Po dograniu Soczka huknął wysoko nad bramką.

W drugiej połowie jarosławianie jeszcze mocniej przycisnęli, ale z ich ataków niewiele wynikało. Najbliżej pokonania Konrada Miguta był Michał Fedor, który z dystansu strzelił w poprzeczkę. W końcowych minutach zespół z Malawy szukał okazji w kontratakach.