8 sierpnia 2009 (sobota) 17⁰⁰

- Ten mecz odzwierciedla naszą sytuację kadrową - mówił tuż po końcowym gwizdku Jerzy Strączkowski, trener JKS. Beniaminek okazał się wymagającym rywalem, zagrał bez respektu i przy odrobinie szczęścia mógł pokusić się nawet o zwycięstwo. - Ależ oni są zadziorni - słychać było na trybunach, gdy już w 2. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zamieszanie podbramkowe wykorzystał najlepszy na boisku Waldemar Złotek. Po stracie bramki jarosławianie ruszyli do zdecydowanych ataków. Niespełna po kwadransie wyrównał Mariusz Perczyk, a chwilę później gości uratowała poprzeczka. Prowadzenie dla gospodarzy zdobył kapitalnym strzałem z ostrego kąta Mateusz Jurczak.

Wydawało się, że po przerwie miejscowi pójdą za ciosem, jednak kilka minut po wznowieniu znowu w dość łatwy sposób dali sobie strzelić drugą bramkę. Dokładne podanie Złotka nie zmarnował Waldemar Śledź. Ten sam zawodnik mógł się zresztą wpisać na listę strzelców jeszcze raz, ale przegrał pojedynek sam na sam z Dariuszem Stecurą.

---

16 sierpnia 2009 (niedziela) 14⁰⁰

Gospodarze nie mogli sobie wybaczyć porażki w Dębicy z Igloopolem i od pierwszych minut rzucili się na rywali. Po golu na prowadzenie Tomasza Juchy impet wcale nie opadł. Stuprocentowe szanse mieli Adam Bukała, Jucha, Tomasz Brzychczy i Paweł Adamczyk, ale jak w transie bronił Marcin Goryl, który zastąpił w tym meczu Dariusza Stecurę, który dzień wcześniej brał ślub. Goście akcji mieli jak na lekarstwo, ale jedna niewinna się powiodła. Marek Soczek wyrzucił piłkę z autu w pole bramkowe gospodarzy, Brzychczy zmienił głową jej kierunek lotu, kompletnie myląc Piotra Kukulskiego.

Grający w dziesiątkę od 37. minuty goście po przerwie powoli opadali z sił. Szybcy napastnicy Zaczernia nie mieli dla nich litości, a Goryl nie był już taki pewny w bramce. Adamczyk dwukrotnie świetnie ustawił się i tylko dobijał piłkę do siatki JKS. W końcówce miejscowi mogli jeszcze podwyższyć, ale znów brakowało precyzji.

---

22 sierpnia 2009 (sobota) 17⁰⁰

W 22. minucie centrę z rzutu rożnego Roberta Żelaznego na bramkę zamienił strzałem głową Mariusz Zajchowski. Po zdobyciu gola JKS jeszcze śmielej zaatakował i w 35. minucie w polu karnym piłkę dostał Mateusz Hołub. Nie zastanawiał się długo, odwrócił się w stronę bramki, uderzył mocno i było 2:0. Tuż po przerwie kontaktową bramkę strzelił Piotr Zatorski, wykorzystując złą pułapkę ofsajdową gospodarzy. W 57. minucie dośrodkowanie Żelaznego na bramkę zamienił Hołub. Dziesięć minut później z ostrego kąta uderzył Michał Ogrodnik, a że Dariusz Stecura odbił piłkę przed siebie, spokojnie dobił swój strzał. Do końca spotkania goście naciskali - wynik jednak pozostał bez zmian i piłkarze z Jarosławia mogli świętować pierwsze zwycięstwo w sezonie.

W spotkaniu nie zabrakło emocji, a obydwa zespoły stworzyły niezłe widowisko. Nie popisał się za to stalowowolski sędzia, który wypadł bardzo słabo. Pozwalał na brutalną grę, nie reagował na przepychanki piłkarzy, dawał się nabierać na teatralne upadki i podejmował błędne decyzje. - Nie wiem skąd on się urwał - skwitował jeden z kibiców.

---

29 sierpnia 2009 (sobota) 17⁰⁰

Na początku meczu po boisku biegało 10 piłkarzy w koszulkach JKS i aż 12 w koszulkach Igloopolu. Jak to możliwe? Goście nie przywieźli ze sobą bluz dla bramkarzy i Dariusz Stecura ubrał się w pożyczoną od gospodarzy. W 3. minucie miał okazję odwdzięczyć się za użyczony strój, ale nie zrobił tego i ofiarną interwencją wyłuskał piłkę spod nóg Sebastiana Pisarka. Chwilę później jednak nawet nie drgnął, kiedy Pisarek zmienił tor lotu piłki uderzonej z wolnego przez Kamila Machnika.

Miejscowi objęli w ten sposób prowadzenie i wydawało się, że będą spokojnie kontrolować przebieg boiskowych wydarzeń, czyhając na okazję do podwyższenia wyniku. Plany te zniweczył bezmyślnym faulem Lucjan Filipek, który w okolicach linii środkowej ściął Marka Sytego, za co został wyrzucony z boiska. Ożywiło to poczynania gości, którzy już w 32. minucie mogli wyrównać. Po strzale Mateusza Hołuba piłka otarła się o dłoń Grzegorza Flaszy i po poprzeczce wyszła za plac gry. Przyjezdni byli jednak beztroscy w obronie, za co w 37. i 39. minucie omal nie skarcił ich Pisarek. W drugim przypadku miejscowi atakowali we dwóch na sześciu jarosławian i tylko o włos za głębokie dośrodkowanie Adriana Brzostowskiego zdecydowało, że Stecura zdołał ubiec Pisarka.

Po przerwie goście błyskawicznie wyrównali i wydawało się, że droga do pokonania dębiczan stoi otworem. Tymczasem miejscowi wykazywali się niesamowitą ambicją i świetnie zorganizowaną grą defensywną. Goście nie potrafili sobie z tym poradzić i nie stwarzali klarownych sytuacji do strzelenia gola. Wyjątkiem była sytuacja z 84. minuty. Wtedy wrzucona z prawej strony piłka minęła obronę i bramkarza "morsów" i spadła pod nogi Dominika Dobreńko. Ten spokojnie ją przyjął, a potem huknął z pięciu metrów daleko od bramki. Broniący się dębiczanie zgarnęli trzy punkty, bo w 58. minucie przy rzucie wolnym znów pogubili się przyjezdni, co wykorzystał Kamil Janasiewicz.

---

5 września 2009 (sobota) 16⁰⁰

Goście od początku sprawiali lepsze wrażenie. Biegali szybciej, a ich akcje bardziej się zazębiały. Już w 4. minucie blisko trafienia był Robert Olcha, ale na szczęście dla miejscowych nie sięgnął piłki. Za moment kapitalnie minął obrońców, jednak uderzył zbyt słabo. Jarosławianie odpowiedzieli dopiero w 20. minucie. Robert Żelazny dograł do Marka Sytego, ale ten za mocno wypuścił futbolówkę i Piotr Cisek bez problemu interweniował. Jeszcze przed przerwą okazji dla JKS nie wykorzystał Mateusz Jurczak.

Po zmianie stron wciąż pewnie czuli się gracze Żurawianki. W 47. minucie sytuację sam na sam z Dariuszem Stecurą przegrał Grzegorz Gierczak, ale dziesięć minut potem, gdy zza linii defensywy wyskoczył Mariusz Olcha, jarosławski bramkarz był bez szans. Stracony gol podłamał gospodarzy, którzy z minuty na minutę spisywali się gorzej, natomiast dodał skrzydeł rywalom. W 73. minucie wynik meczu silnym strzałem z dystansu ustalił wprowadzony po przerwie Krzysztof Gawłowski.

---

12 września 2009 (sobota) 16⁰⁰

Jarosławianie znowu rozczarowali. - Trzeba nam dać więcej czasu, apeluję o cierpliwość - mówił tuż po końcowym gwizdku trener Jerzy Strączkowski. Kolbuszowianka obnażyła wszystkie słabości gospodarzy. Od pierwszych minut narzuciła swój styl gry i bardzo szybko wyszła na dwubramkowe prowadzenie. Najpierw po kornerze do piłki dopadł Łukasz Krystel i zaskoczył bramkarza JKS strzałem z narożnika pola karnego, a za chwilę na listę strzelców wpisał się Paweł Pisarczyk, którego idealnym podaniem obsłużył Łukasz Gorzelany.

Miejscowi wyglądali jak bokser po nokdaunie. Tymczasem ekipa znad Nilu nie zwalniała tempa. W 31. minucie kapitalnym uderzeniem z ponad 25 metrów w samo okienko popisał się Mateusz Serafin. W odpowiedzi akcję Marka Soczka skutecznie wykończył Robert Żelazny i wiara w korzystny rezultat wśród jarosławian jakby odżyła. Ale tylko na moment, bo tuż po przerwie czwarte trafienie dla gości zaliczył aktywny Stanisław Pruś. Piłkarze JKS zdołali jedynie zmniejszyć rozmiary porażki, wykorzystując - podyktowany za zagranie ręką przez jednego z obrońców - rzut karny.

---

20 września 2009 (niedziela) 16⁰⁰

To się nazywają emocje. Zespół z Turbi po strzale Rafała Gruszczyka wygrywał 1:0 w 26. minucie, by do przerwy przegrywać jednak z rywalami z Jarosławia, których na prowadzenie po skutecznie wykonanym rzucie karnym wyprowadził Mateusz Hołub. W drugiej połowie ambitni gospodarze rzucili się jednak do odrabiania strat. I udało się, a losy meczu rozstrzygnęły się w 78. minucie. Bohaterem został Michał Serafin, który popisał się indywidualną akcją i znalazł się sam na sam z bramkarzem z Jarosławia. Sytuacji nie zmarnował i stadion oszalał ze szczęścia, a Turbia odniosła drugie zwycięstwo z rzędu. Wynik mógł być wyższy, bo pod koniec meczu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Mariusz Zajchowski z JKS.

---

26 września 2009 (sobota) 16⁰⁰

Już w 10. minucie po szybkiej akcji Szymona Grabowskiego precyzyjnym uderzeniem w długi róg popisał się Artur Grzebyk i goście wyszli na prowadzenie. Jarosławianie odpowiedzieli golem Mateusza Hołuba, który wykorzystał centrę Roberta Żelaznego z rzutu rożnego. Wcześniej minimalnie obok słupka strzelał Mariusz Perczyk.

Wydawało się, że JKS przejął inicjatywę, ale nic bardziej mylnego, bo warunki na boisku wciąż dyktowali gracze z Kańczugi. Kapitalne okazje na zmianę rezultatu jeszcze w pierwszej połowie mieli Maciej Lech i Taras Mazur, których strzały w ostatniej chwili blokowali obrońcy. W 37. minucie Dariusza Stecurę pokonał Andrzej Dobek, jednak sędzia dopatrzył się spalonego. Za moment własnego bramkarza omal nie zaskoczył przecinający dośrodkowanie Jacek Götz.

Po przerwie zrobiło się nudno. Gospodarze nie mieli pomysłu na grę, a zadowolona z rezultatu drużyna MKS nie kwapiła się specjalnie do ataków. Wreszcie w 81. minucie Łukasz Laska wypatrzył w polu karnym niepilnowanego Grzebyka, a ten, ku uciesze przyjezdnych, z kilku metrów bez problemów wpakował futbolówkę do siatki.

---

4 października 2009 (niedziela) 14⁰⁰

Orzeł, wygrywając derby z JKS, zanotował piąte kolejne zwycięstwo. Zwycięstwo w pełni zasłużone. Gospodarze przeważali od pierwszej minuty, ale brakowało im skuteczności. Już w 6. minucie dwukrotnie z rzutów wolnych Dariusza Stecurę postraszył Bogusław Sierżęga. Chwilę później miały miejsce dwie decydujące o losach meczu akcje. Wpierw we własnym polu karnym jeden z obrońców JKS dał sobie odebrać piłkę Piotrowi Boratynowi, który zagrał do niepilnowanego Mariusza Wiktora i ten precyzyjnym strzałem tuż przy słupku nie dał szans Stecurze.

Po wznowieniu gry w polu karnym Orła faulowany był Marek Syty. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Mateusz Hołub i jego strzał obronił Miłosz Lewandowski. Trzy minuty później bramkarz Orła na raty wyłapał jeszcze strzał Jurczaka i to by było tyle z groźniejszych ataków JKS w pierwszej połowie. A Orzeł chciał pójść za ciosem, jednak strzały Łuczyka (20. min), Boratyna (27. min), Wiktora (30. min), Bobra (32. min) skutecznie bronił Stecura. W 35. minucie powinno być 2:0. Rajd lewą stroną boiska zakończony strzałem z 15 metrów Tomasza Wojtasa jakimś cudem obronił Dariusz Stecura.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Orzeł próbował atakować i stwarzał sobie sytuacje do podwyższenia wyniku, jednak nie potrafił zdobyć drugiego gola. - Nie potrafimy wykorzystać stwarzanych sytuacji, przez co doprowadzamy do nerwowych końcówek - komentował na gorąco trener Łuczyk. I rzeczywiście już w doliczonym czasie gry Blok o mały włos nie doprowadził do wyrównania. Wcześniej Bober, Dragan, Wiktor i Danielak zmarnowali dogodne sytuacje. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego spotkanie na kilka chwil przerwali pseudokibice JKS, wybiegając poza swój sektor. Na szczęście kibice gospodarzy nie dali się sprowokować, dzięki czemu mecz mógł zostać zakończony.

---

10 października 2009 (sobota) 15⁰⁰

Piłkarze JKS przegrali po raz 7 z rzędu, a goście po serii spotkań bez wygranej wreszcie się odblokowali. W Jarosławiu biją na alarm, ale wielkiego pola manewru nie mają, bo okienko transferowe otworzy się dopiero zimą. Tymczasem toczony w typowo jesiennej aurze pojedynek nie był porywającym widowiskiem. Gospodarze znowu szybko dali sobie strzelić gola. W 10. minucie, po krótko rozegranym rzucie rożnym, do siatki z kilku metrów trafił Piotr Misiąg. Później dwie dobre okazje do podwyższenia rezultatu miał Marcin Szmuc, ale najpierw jego bomba z okolic pola karnego poleciała wysoko nad poprzeczką, a potem plasowany strzał nogami wybronił Dariusz Stecura. Napastnik Pogoni dopiął swego na sekundy przed końcem pierwszej połowy, dobijając uderzenie Mirosława Kality.

W drugiej części sfrustrowany trener JKS wpuścił na boisko trzech juniorów i trzeba powiedzieć, że była to jedyna słuszna decyzja. Wprawdzie nowi gracze nie byli w stanie odmienić losów spotkania, bo rywale kontrolowali go do końca, ale znacznie ożywili grę swojej drużyny.

---

17 października 2009 (sobota) 11⁰⁰

fot. Dariusz Delmanowicz (nowiny24.pl)

Jarosławscy piłkarze zapamiętają sobotni mecz z kilku względów. Po pierwsze - z Polonią w Przemyślu nie wygrali od 22 lat, po drugie - ostatnio na wyjeździe zainkasowali komplet punktów w lidze jeszcze rok temu. Poza tym zdobyty gol był zarazem pierwszym i jedynym ich celnym uderzeniem na bramkę, a jego autor, 16-letni Sebastian Pawlak, zadebiutował w wyjściowym składzie i po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Mecz wygrała wcale nie lepsza drużyna, ale skuteczniejsza, co w futbolu jest bardzo istotne. Za Polonią przemawiają aż 22 strzały na bramkę przy zaledwie 5 gości, a także 13 rzutów rożnych, na co przyjezdni odpowiedzieli tylko dwoma.

Po kilkunastu nieudanych akcjach miejscowych, kończących się skutecznymi interwencjami Dariusza Stecury bądź blokami obrońców czy niecelnymi strzałami, w 51. minucie Mateusz Jurczak z ok. 16 metrów trafił w słupek z poprzeczką, a dobitka Michała Bloka minęła bramkę. Przemyślanie zignorowali to ostrzeżenie, co wykorzystał rywal. Trzy minuty potem wprowadzony do gry Mateusz Hołub podał do młodziutkiego Pawlaka, a ten z rogu "szesnastki" po mistrzowsku posłał piłkę lobem i w obozie miejscowych nastąpiła... konsternacja. Owszem, zaatakowali oni z większym impetem, lecz bez efektu. Tylko sam Arkadiusz Gosa miał trzy "setkowe" sytuacje, blisko celu byli Paweł Sedlaczek i Waldemar Jaroch. Niewiele brakowało, aby gratulacje zebrał Wiesław Litwin, który już w przedłużonym czasie gry (90+5) z bliska nieznacznie chybił.

- Dlaczego drużyny nie prowadził Ryszard Federkiewicz? - zapytaliśmy Adama Lisowca, prezesa Polonii. - Chociaż jestem jego pracodawcą, nie powiedział mi, że go zabraknie. Nieoficjalnie wiem, że miał jakiś egzamin na uczelni.

---

25 października 2009 (niedziela) 14⁰⁰

JKS po ostatniej, niespodziewanej glorii w Przemyślu znów wrócił do dawnych nawyków. Już w 16. minucie po trzecim kolejnym rzucie rożnym z bliskiej odległości celnie główkował Piotr Mikulski. Rzemieślnik poszedł za ciosem i w 38. minucie za sprawą Szewczyka, który nie zmarnował sytuacji sam na sam z Dariuszem Stecurą, podwyższył prowadzenie. Jeszcze przed przerwą na listę strzelców mógł wpisać się Wojciech Mędrek I, ale po jego uderzeniu piłka tylko musnęła spojenie.

Gospodarze ożywili się trochę dopiero po pauzie, ale strzały Wiesława Litwina, Marka Soczka i Bogusława Nogi mijały światło bramki. Ten chwilowy zryw został jednak szybko ostudzony. W 74. minucie gwoździa do trumny dobił Szewczyk, który po raz drugi w tym spotkaniu zaskoczył jarosławskiego bramkarza uderzeniem z głowy.

---

31 października 2009 (sobota) 14⁰⁰

To miał być spacerek i kolejne trzy punkty na koncie Sokoła, który w sobotnim spotkaniu zawiódł na całej linii. Obiecujące wyniki miejscowych piłkarzy oraz miejsce w tabeli jarosławian przemawiały za tym faktem jeszcze dobitniej. Goście zaczęli z wysokiego "c", od pierwszych minut narzucając swój styl gry, czym spętali nogi miejscowym zawodnikom. Dobrze, że na wysokości zadania tego dnia stanął golkiper Sokoła pewnie interweniujący na linii bramkowej. Świetną okazję bramkową zmarnował Paweł Kaczmarczyk, który przegrał pojedynek sam na sam z Dariuszem Stecurą.

Sygnał do natarcia zaraz po przerwie dał grający trener miejscowych Artur Lebioda, który próbował kąśliwym strzałem z 30 metrów zaskoczyć bramkarza przyjezdnych. Najlepszą okazję meczu w 82. minucie zmanorwał jednak Marcin Szeser, który tylko w sobie wiadomych okolicznościach nie trafił do bramki głową z 5 metrów.

---

7 listopada 2009 (sobota) 14⁰⁰

Wyrównana była tylko pierwsza połowa. W 8. minucie po akcji Roberta Żelaznego nad bramką uderzał Sobczak. W odpowiedzi Marcin Siciarz trafił w słupek. Napastnik Strumyka był jeszcze blisko gola w 37. minucie, ale pomylił się o kilkanaście centymetrów. Tymczasem na sekundy przed końcem pierwszej połowy w polu karnym gości faulowany był Marek Soczek, a doskonałej okazji z jedenastu metrów nie zmarnował Mateusz Jurczak.

Bramka do szatni wyraźnie uskrzydliła miejscowych, bo po przerwie grali jak z nut. W 64. minucie podwyższył Hołub, natomiast za moment jego wyczyn skopiował Soczek. Ekipa z Malawy zerwała się jeszcze do walki, gdy po dośrodkowaniu Brudka skuteczną główką popisał się Blim. Jednak jarosławianie, za sprawą Mariusza Zajchowskiego, dobili rywali. Wynik meczu na 4:2 ustalił Rajzer.

---

21 listopada 2009 (sobota) 12⁰⁰

Gospodarze mocno gnębili rywali przez całe spotkanie, a rozmiary zwycięstwa nie w pełni oddają ich przewagę na murawie. Partyzant okazji miał mnóstwo. Zaczynając od drugiej połowy: tuż po golu Łukasza Zycha strzelał Paweł Ginalski, posyłając piłkę tuż nad poprzeczką. Później pojedynek jeden na jeden z Dariuszem Stecurą przegrywali Sławomir Jurczak i Ireneusz Zarzyka. Przed przerwą miejscowi zmarnowali podobne okazje: Stecura obronił strzały z kilku metrów Jurczaka i dwukrotnie Wierdaka (pierwszy z 7 metrów, drugi w sytuacji sam na sam). Goście natomiast bramce Pawła Michalaka zagrozili tylko dwukrotnie: z 17 metrów niecelnie strzelał Wiesław Litwin, a Maciej Mikłasz przestrzelił z rzutu wolnego (z 20 metrów).