Mecz na szczycie w grupie rzeszowskiej wywołał olbrzymie
zainteresowanie w Jarosławiu. Miejscowi od początku rzucili się do
desperackich ataków, ale ich poczynaniom towarzyszyła duża
nerwowość. Goście natomiast zaimponowali spokojem i szybko zgasili
zapał jarosławian, strzelając w 9. minucie bramkę z rzutu wolnego.
Do
końca pierwszej połowy trwał zażarty bój, a
wyróżniającymi się w JKS byli zawodnicy ukraińscy Wasyl
Malik i Wasyl Karpin. Ten drugi zdobył wyrównującego gola w
zamieszaniu podbramkowym, ustalając wynik do przerwy. Po zmianie stron
JKS nadal atakował żywiołowo, zaś Izolator grał rozważnie i bardziej
dojrzale. Nic nie wskazywało, że goście przegrają ten mecz. Tymczasem w
72. minucie asystujący dotychczas na boisku Halbina wykorzystał kiks
bramkarza i ku ogromnej radości licznej widowni zdobył zwycięską bramkę.
Nowiny
(10.06.1991)
Ten mecz zelektryzował cały Jarosław. Czekano na niego z utęsknieniem
od momentu, gdy stało się jasne, że będzie on miał decydujące
znaczenie. Zagorzali kibice, których jak wiadomo w
Jarosławiu nie brakuje, dyskutowali zawzięcie o szansach i
możliwościach, toczyli spory na temat składu, a nawet robili zakłady.
Kiedy więc nadszedł czas potyczki z prowadzącym w klasie "R"
Izolatorem, kto żyw spieszył na stadion. Ludzie z trąbkami i
chorągiewkami, samochodami, motorami, pieszo, a nawet na
wózkach inwalidzkich - wszyscy wielką rzeką toczyli się w
stronę stadionu, aby zobaczyć zwycięstwo. Nikt bowiem nawet nie
dopuszczał do siebie myśli, by pupile Jarosławia mogli przegrać na
własnym boisku. O zainteresowaniu tym spotkaniem świadczy najlepiej
fakt, że na czwartoligowym bądź co bądź meczu w Jarosławiu, było w
minioną niedzielę więcej widzów niż na pierwszoligowym
pojedynku Pegrotouru z warszawską Legią w Dębicy.
Jarosław i Dębica to miasta niemal tej samej wielkości,
różniące się jednak znacznie między sobą pod znakiem
osiągnięć sportowych. O ile dębiczanie mogą wybierać pomiędzy imprezami
piłkarskimi czy bokserskimi na najwyższym, krajowym poziomie, o tyle
jarosławianie, poza piłką ręczną kobiet, nie mają się czym poszczycić.
A ponieważ szczypiorniakowi daleko do popularności piłki nożnej, stąd
też w Jarosławiu marzy się od dawna o awansie piłkarzy. I dlatego też
mecz wielkiej szansy z Izolatorem Boguchwała stał się tak dużym
wydarzeniem w mieście nad Sanem.
Duża stawka pojedynku na szczycie sprawiła, że spotkaniu towarzyszyła
niezwykle nerwowa atmosfera. I to nie tylko na boisku, ale i na
widowni. Zwłaszcza że i scenariusz widowiska układał się niezwykle
dramatycznie. Gospodarze, przy ogłuszającym dopingu publiczności
rozpoczęli grę z taką furią, iż zdawało się, że rozniosą gości na
strzępy. Tymczasem po kilku niewykorzystanych sytuacjach gola strzelili
gości i na stadionie zapanowała idealna niemal cisza. Kibice nie mogli
dojść do siebie po tym zimnym prysznicu. Jedni kurczowo zaciskali
spocone ręce, innym wyraz rozpaczy malował się na twarzach. Co bardziej
nerwowi zaczęli się nawet wyżywać na sędziach, pod adresem
których raz po raz sypały się niecenzuralne słowa.
Przerażenie ulotniło się dopiero minutę przed przerwą, kiedy jeden z
najlepszych na boisku piłkarzy, obcokrajowiec Wasyl Malik, strzelił
wyrównującą bramkę. Później gra się
wyrównała i przez cały czas trwał heroiczny bój o
uzyskanie zwycięskiej bramki. Ostatecznie szczęście uśmiechnęło się do
miejscowych i na stadionie zapanowała powszechna radość, a po ostatnim
gwizdku sędziego rozległy się śpiewy i wiwaty.
Powracający do szatni prezes JKS, Marian Lotycz, stwierdził, że jeszcze
jeden taki mecz, a prezesa nie będzie... Ale nie tylko on stracił
podczas tego spotkania sporo nerwów. Jeden z
trenerów tak szalał wzdłuż bocznej linii boiska, że sędzia
zmuszony był usunąć go poza obiekt. Pewien starszy kibic, trzymając
rękę na sercu, opowiadał z przejęciem drugiemu, że jeszcze nigdy nie
najadł się tyle strachu. Istotnie, mecz trzymał w napięciu do ostatniej
minuty. Piłkarze jarosławscy objęli po tym zwycięstwie przodownictwo w
tabeli.
Czy wywalczą upragniony awans? W Jarosławiu wszyscy wierzą, że tak!
Nowiny
(11.06.1991)